Siemanko, nie mam Wam nic ciekawego do opowiedzenia, więc przejdę od razu do rzeczy. Zajawka na kuchnię indyjską rozprzestrzeniła się na całą Azję. Dziś propozycja obiadku, sajgonki i aromatyczny ryż, wszystko vegan, wow jak na mnie.
środa, 30 marca 2011
sajgonki i aromatyczny ryż
Siemanko, nie mam Wam nic ciekawego do opowiedzenia, więc przejdę od razu do rzeczy. Zajawka na kuchnię indyjską rozprzestrzeniła się na całą Azję. Dziś propozycja obiadku, sajgonki i aromatyczny ryż, wszystko vegan, wow jak na mnie.
środa, 23 marca 2011
sushi na słodko i równie dziwne smoothie
Nie jestem jakąś niesamowitą zwolenniczką sushi, ale uważam, że to dosyć spoko przekąska (?), bo z racji że się je zjada na zimno itd nie traktuje tego jako coś sycącego ani nie zjadam w jakichś dużych ilościach. Tak czy siak, większość tych typowych dodatków do sushi dla wegan/wegetarian jest poza zasięgiem z wiadomych względów. Znudziło mi się sushi z warzywami, tofu i innymi rzeczami w smaku 'na słono' i postanowiłam zrobić sushi na słodko. Umyślnie dodając pozornie słodkie składniki.
SUSHI NA SŁODKO:
- glony : D
- ryż biały
- orzechy włoskie
- awokado
- pomarańcza
- sezam uprażony z cukrem
Chyba każdy kto zdecyduje się tego spróbować, będzie wiedział jak robić sushi. Bo na pierwszy raz nie polecam. Od siebie powiem, że sushi na słodko nie będzie przeze mnie wżerane codziennie, powtórzę ten eksperyment pewnie dopiero za jakiś miesiąc albo dwa, ale szczerze polecam, bo całość mimo wszystko dosyć do siebie moim zdaniem pasuje. Fajny gorzko-słodki smak, spokojnie można to tradycyjnie zjeść z sosem sojowym i wasabi.
No, a tutaj niedzielne śniadanie ,lol, w otoczeniu jednej setnej mojego burdelu, to zielone smoothie jest równie dziwnym połączeniem co słodkie sushi. Ale nadal polecam.
ZIELONE SMOOTHIE:
-2 kiwi
- 3 liście sałaty
- kawałek świeżego ogóra
- kilka liści rzodkiewki (nie, nie pomyliłam się ;))
Obieramy, kroimy, blendujemy, pijemy.
A w ogóle to polecę jeszcze dwie rzeczy, prosto z Niemiec, haha :D.
Po pierwsze, kawałek z nowej starej płyty Downfall Of Gaia, która nie przestaje mnie jarać od ponad miesiąca, a więc nie ukrywam podjarki nadchodzącym DIY Festem.
A po drugie, film pt Baader-Meinhof, dla mnie już sama tematyka i fakt, że jest filmem niemieckim, a kino niemieckie uwielbiam, wystarczy żeby obejrzeć ten film cały z zapartym tchem (2,5 h trwa). Ale powiem, że RAF przedstawione jest tu mimo wszystko dość obiektywnie i film zdecydowanie poszerzył mój punkt widzenia i zdecydowanie zmienił podejście do osoby Ulriki Meinhof. Jeśli nie wiecie o co chodzi to polecam nadrobić, bo chyba każdej inteligentnej osobie wypada się choć trochę orientować w historii współczesnej : ).
dosia :c
środa, 16 marca 2011
indyjska zajawka cz. 2
Siemanko, dziś kontynuacja tematu indyjskiej kuchni, bo nie da się ukryć, jest o czym pisać. Można powiedzieć, że to ten post jest poświęcony soczewicy, która w tej kuchni odgrywa dużą rolę. Moje przepisy jeden z głowy drugi z książki ale przeinterpretowany, zupka i drugie danie, aromatyczne, ale delikatnie indyjskie, bez hardkoru w sensie ostrości. Powiem Wam jedno, INWESTUJCIE W PRZYPRAWY DZIECIAKI.
Poza tym krótka reklama, nasza koleżanka Iwa dziś startuje z blogiem, wieczorkiem ma się ukazać pierwszy wpis http://przejdznaweganizm.blogspot.com/.
Dobra to jedziemyy.
Zupa mulligatawny
(proporcje do dużej porcji tak na 6 os.)
skład:
1 cebula
4 ząbki czosnku
1 marchewka
1 jabłko
1 ziemniak
1 szklanka czerwonej soczewicy
2 łyżeczki imbiru
2 łyżeczki kolendry
1/4 łyżeczki cynamony
1/4 łyżeczki goździków
1 i 1/2 łyżeczki kuminu
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżka soku z cytryny
1 litr bulionu warzywnego
1,5 szklanki mleka roślinnego
Cebulę, czosnek drobno siekamy. Do garnka wlewamy odrobinę oleju podsmażamy cebulę, czosnek i wszyystkie przyprawy przez chwilę. Drobno posiekaną marchewkę, jabłko, ziemniaka razem z soczewicą wrzucamy do garnka i zalewamy bulionem. Kiedy się zagotuję, gotujemy 15 minut. Potem studzimy, miksujemy blenderem, wrzucamy na gaz, dodajemy sok z cytryny i mleko. gotowe!
Na zdjęciu nie wygląda jakoś atrakcyjnie, ale jest pyyszna
Curry soczewicowe z ryżem
(nie chce mi się kombinowac z nazwami sory xD)
skład:
½ cebuli
1 ząbek czosnku
1 papryka czerwona
2 pomidory
½ szklanki soczewicy zielonej
1 woreczek ryżu/100g ryżu
¾ szklanki śmietany kwaśnej 18%/ jogurtu naturalnego
½ łyżeczki kolendry
1/3 łyżeczki garam masala i kuminu rzymskiego
Sól, cukier
Soczewicę gotujemy w odrobinie soli i cukru, w jakimś programie było właśnie o odrobinie cukru dla smaku, spoko rada. Do śmietany dodajemy przyprawy i trochę soli. Cebulę, paprykę i czosnek kroimy i smażymy na patelni, aż cebula się zeszkli. Następnie dodajemy pokrojone pomidory. Smażymy aż większość sosu z pomidorów odparuje. Dodajemy ugotowaną soczewicę (nie na supermiekko, tylko normalnie), następnie śmietanę z przyprawami. Smażymy przez sporą ilość czasu, potem dorzucamy ugotowany ryż ładnie mieszamy i gotowe. Proporcje przypraw dla lekkiego indyjskiego aromatu, jak ktoś lubi ostrzej, to proponuje zwiększyć proporcje.
środa, 9 marca 2011
tłusty czwartek i zapiekanka "PROWANSALSKA" (?:D)
TŁUSTY CZWARTEK był tydzień temu, nie miałam nic robić, ale jak zobaczyłam w środę, Olkę, siedzącą obok mnie w ławce i oglądającą zdjęcia pączków, ktore nosiła ze sobą cały dzień... Przełamałam się. Wszyscy wiedzą, że nasze (moje i Oli) podejście do żarcia jest nienormalne, ale co zrobić. Obiecałam, że zrobię pączki tak ładne jak na zdjęciu! Miał to byc pierwszy niewegański wypiek od dawna, ale los zrzadził, że się zagapiłam i i tak zrobiłam po wegańsku. Cholera miało być mnóstwo pięknych zdjęć pączusiów a tu dupa, mam jedno tylko odzyskane skądinąd. Trudno, jak telefon ożyję to zrobię aktualizację.
Pączki najzwyklejsze, z dziurką na zdjęciu tym akurat, ale polecam zrobić bez, bo są mniej tłuste (mniejsza powierzchnia wchłaniania : D) :
- 1 łyżka suszonych drożdzy (boję się normalnych wyrabiać, w sensie NIE UMIEM NO : C)
- 1/2 szkl. ciepłej wody
- 3 łyżki rozpuszczonej margaryny wegańskiej (od biedy olej, ale lepiej nieee)
- 5 łyżek cukru
- 3 szkl. mąki
- pół dużej łyżki proszku do pieczenia
- szczypta soli (do 'rozczynu')
Polecam suszone drożdże wszystkim DROŻDŻOWYM UPOŚLEDZEŃCOM /takim jak ja/, naprawdę. Zalewamy wodą, solimy, zostawiamy na 5 minut. Dodajemy cukier. W misce łączymy suche składniki, dolewamy rozczyn drożdżowy i stopioną margarynę. Ugniatamy (ja oczywiście muszę umyć podczas tego 10 razy ręcę, co nie wpływa dobrze na jakos ciasta, ale niestety już tak mam). Zostawiamy, żeby wyrosło. Jak nie urośnie przed 20 minut olać to i uformować pąki w jakim kształcie chcecie. Zostawić je na wyrośnięcie i obiecuję, że na tym etapie urosną na pewno!
Na głębokiej patelni grzejemy tłuszczyk, jak będzie dość mocno pryskał przy kontakcie z wodą, chlupnąć na patelnię proszę, to można wrzucać pączki. Ale za gorący też nie może być (kolejna z porad taty!). Smażyć z obu stron no i tyle. Przygotowujemy jakąś polewę, posypkę, puder, lukier, co kto lubi! Do środka jeśli to nie donaty można wsadzić jakieś owoce, karmel cokolwiek.
A DONATY PRZEŁOŻYC BUDYNIEM! Niekoniecznie, rzecz jasna, ale polecam.
Przepis drugi, mimo braku mojej miłości do ziemniorów (prócz weekendów : D) powstał w sumie z pewnego przymusu. Z pewnych wzgledów muszę teraz gotować też dla mieszkających ze mną mięsożerców, a więc faszeruję ich jak najbardziej aromatycznymi potrawami, żeby zrekompensować im tęsknotę za mięsem : D
PROWANSALSKA ZAPIEKANKA Z ZIEMNIORAMI, TOFU I SUSZONYMI POMIDORAMI
-8 ugotowanych ziemniórów (na oko)
-2 kostki tofu
-pół słoiczka suszonych pomidorów
-trochę oliwy
-czosnek, sos sojowy, ocet balsamiczny, zioła prowansalskie
- dwie, trzy cebule
Ziemniory gotujemy, kroimy w plasterki, cebulkę w paski, kółka, kostkę. Co kto chce. Ja polecam w kółeczka. Jestem zdania, że kształt warzywa jest w stanie totalnie zmienić smak. Tak jak np. do niektórych potraw pomidory kroje w paseczki, do innych w plastry, do innych w ćwiartki, kostkę... I to wcale nie jest głupota! Tak czy siak, cebulkę wrzucamy na dno naczynia żaroodpornego, w miseczce obok sporządzamy małą ilość 'marynaty' z sosu sojowego, octu balsamicznego, czosnku i oliwy, mieszamy to dokladnie i wylewamy połowę równomiernie na tą cebulkę. Dajemy warstwę ziemniaków na to. Następnie w osobnym naczyniu mielimy tofu z suszonymi pomidorami, dodajcie trochę wody albo mleka roślinnego no i koniecznie zioła prowansalskie, ewentualnie oregano. Można sobie część odłożyć do kanapek, bo daje radę absolutnie. No na ziemniory warstwa tego twarożku, potem znów ziemniory, twarożek, ziemniory, marynata. Jasne? I do pieca. Na jakieś hm hm 40 minut? w 180 stopniach? Strzelam. Mój piekarnik jest totalnie nieobliczalny, nie powiem wam na ile. Na oko.
Jeść nie przestawajcie absolutnie, jedzcie, jedzcie, jedzcie, to jedna z rzeczy z czołówki (10) najfajniejszych rzeczy jaka spotka was życiu (czy jesteście no life'ami czy nie!) : D
Dooooooooooooooooooooooosia