wegetariańsko- wegański blog kulinarny Dosi i Asi

poniedziałek, 20 czerwca 2011

pieczone pierogi z farszem ziemniaczano-szpinakowym i babeczki kukurydziane


siema, po długim nie wrzucaniu niczego z powodu sesji i lenistwa witam w moje wakacje. No to na dziś przenośne rzeczy do żarcia, dobre na imprezki, pikniki i wszystko inne. Chce się podzielić moja miłością, czyli goframi na słono, które ciągle mi się nie znudziły, można sobie dużo wariantów wymyślać, poza tym pieczone pierogi (po raz kolejny, bo sa super) z farszem ziemniaczano-szpinakowym i babeczki kukurydziane.

Gofry
banał przepis no, ale nie każdy go ogarnia
1 szklanka mąki
1/2 szklanki mleka
1/4? mniej więcej oleju
mieszamy, żeby uzyskać gęste kleiste ciasto, wtedy nie przyklei nam się do gofrownicy, jeżeli mamy słabą, albo po prostu obawiamy się skrobania xD
Pieczone pierogi z farszem ziemniaczano- szpinakowym
skład:
-ciasto: (jak co to zmniejszcie proporcje, ja np robiłam tym razem z połowy podanej)

½ kostki masła

500 g mąki

½ łyżeczki proszku do pieczenia

1 łyżeczka soli

200 ml śmietany

-farsz:(proporcje w zależności od ilości ciasta)

ziemniaki

szpinak

bulion warzywny, sól

mleko

Ziemniaki gotujemy do miękkości w osolonej wodzie, potem odcedzamy, dodajemy odrobinę mleka i ubijamy na puree. Szpinak smażymy na patelni, dodając pół kostki bulionu warzywnego rozpuszczonego w odrobinie ciepłej wody. W misce mieszamy gotowy szpinak i ziemniaki. odstawiamy na bok, żeby farsz wystygł. Zagniatamy ciasto, lepimy pierożki, pieczemy ok 40 min w temp 200 stopni



Babeczki kukurydziane:

Skład:

1 puszka kukurydzy (z zalewą)

2 szkl. mąki żytniej

2 jajka/zamienniki

1 i ½ łyżeczki bazylii

Szczypta pieprzu, soli

1 łyżeczka proszku do pieczenia

Kukurydzę blend ujemy na papkę, dodajemy wszystkie składniki, mieszamy dokładnie. W razie potrzeby dodajemy odrobinę wody. Wkładamy do piekarnika jak ma 100 stopni, pieczemy w 180 stopniach przed godzinę.

smacznego

Asia

sobota, 11 czerwca 2011

sojowy pasztet jak z pudełka i hawajskie pancakesy


Od razu przepraszam za mój piękny słoik po lewej stronie. Mi się podoba, ale jeśli ktoś nie lubi agresji tooo hmmm.. Ja też jej nie lubię, nie o to chodzi. Forma żartu. Kult jedzenia i grubasów, tyle. Bez spin proszę!

Prostota wręcz obrzydliwa tym razem, ale są wakacje (dla mnie przynajmniej), a więc prostota jest chyba wskazana!Ten post będzie chyba najkrótszym ze wszystkich. Sru!

Pasztet sojowy, do "zawekowania", czyli do słoja, prezentowany tu poniżej, przypomina w smaku bardzoooo taki z pudełka. Taki był mój cel. Czasem jest tak, że ma się ochotę na frytki z mrożonki z piekarnika, czasem na domowe smażone na patelni albo domowe z frytkownicy. Czasem mam ochotę na pizzę domową, czasem na zamówioną, a czasem na mrożoną także, mimo że to syf. W sumie dosyć słabe przykłady, brzmi to teraz, jakbym żarła codziennie taki syf, a robię to wyjątkowo okazjonalnie, ale nic. To najlepsze przykłady. ALE czasem bywa też tak i z pasztetem sojowym. Czasem mam ochotę na taki z pudełka, a czasem na taki typowy pieczony. A że sklepy w okolicy 3 km od mojego domu zaopatrzone w taki pasztet z pudełka nie są, byłam któregoś dnia zmuszona, zrobić go sama. Udało się! W ogóle wpadłam ostatnio w jakiś szał wekowania i mrożenia. Może wiem, jakie czeka mnie lenistwo w najbliższych miesiącach i szykuję zapasy, haha : D. No ale dobra, przepis. Wszystko na oko, bo jak zwykle nie odmierzyłam, a nawet jeśli to nie zapamiętałam, ani nie zapisałam.

Pasztet sojowy jak z pudełka:

- soja (200g?)
- pieczarki (300g?)
- odrobina kaszy manny
- kapkę oleju
- sól, pieprz



Soję gotujemy, pieczary smażymy, kaszę manną ( ma wyjść około 3 czubatych łyżek ugotowanej już kaszy) gotujemy również. Soję, usmażone pieczarki i te 3 łyżki kaszki manny ugotowanej na samej wodzie! (na dość gęstą konsystencję) wraz z kapką oleju, solą i pieprzem blendujemy. Nie bać się dodać czegoś jakby wam się wydawało mało, w tym przepisie nie ma nic, co można ekhm zepsuć. Jak już mamy gładką masę, pakujemy do słoja. Słój do gara, w gar wodę i gotujemy. Jakieś 15 minut. Nakrętka słoika powinna zostać zassana. Słój stawiamy do góry nogami w jakimś zacienionym, chłodnym miejscu. Jeśli nakrętka nie zassała się wcześniej, a zassie się zaraz po takim ustawieniu słoika albo lekkim jej wciśnięciu palcem, też jest okejjjj!




No a te pancakesy, to może bardziej racuchy i nie wiem czy hawajskie, bo pewnie nie, co ma ananas i kokos do Hawajów? Ale nieważne, brzmi wakacyjnie i smakuje też. GO!

Hawajskie pancakes (1 porcja!)

- 2 łychy mąki pszennej
- 1 łycha mąki żytniej
- 5 plastrów ananasa z puszki
- 1 lub 2 łyżki wiórków kokosowych
- troszkę kakao
- 1/3 łyżeczki magicznego białego proszku (do pieczenia)
- kapka oleju
- 6 łyżek mleka roślinnego



Ananasa kroimy w drobną kosteczkę, wszystkie składniki prócz kakao mieszamy. Odejmujemy połowę ciasta do osobnej miseczki, wsypujemy tam kakao. Jeden pankejk będzie biały drugi czarny :D. Smażymy z obu stron i tyle. Słodzić nie słodzimy, polecam zjeść z jakimś słodkim dżemem, albo ze śmietaną bitą i czekoladą (choć mnie taka opcja już przerasta na szczęście, ale pewnie dałoby radę!).



Do kuchni!!!!!

Dosia.