Od razu przepraszam za mój piękny słoik po lewej stronie. Mi się podoba, ale jeśli ktoś nie lubi agresji tooo hmmm.. Ja też jej nie lubię, nie o to chodzi. Forma żartu. Kult jedzenia i grubasów, tyle. Bez spin proszę!
Prostota wręcz obrzydliwa tym razem, ale są wakacje (dla mnie przynajmniej), a więc prostota jest chyba wskazana!Ten post będzie chyba najkrótszym ze wszystkich. Sru!
Pasztet sojowy, do "zawekowania", czyli do słoja, prezentowany tu poniżej, przypomina w smaku bardzoooo taki z pudełka. Taki był mój cel. Czasem jest tak, że ma się ochotę na frytki z mrożonki z piekarnika, czasem na domowe smażone na patelni albo domowe z frytkownicy. Czasem mam ochotę na pizzę domową, czasem na zamówioną, a czasem na mrożoną także, mimo że to syf. W sumie dosyć słabe przykłady, brzmi to teraz, jakbym żarła codziennie taki syf, a robię to wyjątkowo okazjonalnie, ale nic. To najlepsze przykłady. ALE czasem bywa też tak i z pasztetem sojowym. Czasem mam ochotę na taki z pudełka, a czasem na taki typowy pieczony. A że sklepy w okolicy 3 km od mojego domu zaopatrzone w taki pasztet z pudełka nie są, byłam któregoś dnia zmuszona, zrobić go sama. Udało się! W ogóle wpadłam ostatnio w jakiś szał wekowania i mrożenia. Może wiem, jakie czeka mnie lenistwo w najbliższych miesiącach i szykuję zapasy, haha : D. No ale dobra, przepis. Wszystko na oko, bo jak zwykle nie odmierzyłam, a nawet jeśli to nie zapamiętałam, ani nie zapisałam.
Pasztet sojowy jak z pudełka:- soja (200g?)
- pieczarki (300g?)
- odrobina kaszy manny
- kapkę oleju- sól, pieprzSoję gotujemy, pieczary smażymy, kaszę manną ( ma wyjść około 3 czubatych łyżek ugotowanej już kaszy) gotujemy również. Soję, usmażone pieczarki i te 3 łyżki kaszki manny ugotowanej na samej wodzie! (na dość gęstą konsystencję) wraz z kapką oleju, solą i pieprzem blendujemy. Nie bać się dodać czegoś jakby wam się wydawało mało, w tym przepisie nie ma nic, co można ekhm zepsuć. Jak już mamy gładką masę, pakujemy do słoja. Słój do gara, w gar wodę i gotujemy. Jakieś 15 minut. Nakrętka słoika powinna zostać zassana. Słój stawiamy do góry nogami w jakimś zacienionym, chłodnym miejscu. Jeśli nakrętka nie zassała się wcześniej, a zassie się zaraz po takim ustawieniu słoika albo lekkim jej wciśnięciu palcem, też jest okejjjj!
No a te pancakesy, to może bardziej racuchy i nie wiem czy hawajskie, bo pewnie nie, co ma ananas i kokos do Hawajów? Ale nieważne, brzmi wakacyjnie i smakuje też. GO!
Hawajskie pancakes (1 porcja!)- 2 łychy mąki pszennej
- 1 łycha mąki żytniej- 5 plastrów ananasa z puszki
- 1 lub 2 łyżki wiórków kokosowych
- troszkę kakao
- 1/3 łyżeczki magicznego białego proszku (do pieczenia)
- kapka oleju
- 6 łyżek mleka roślinnegoAnanasa kroimy w drobną kosteczkę, wszystkie składniki prócz kakao mieszamy. Odejmujemy połowę ciasta do osobnej miseczki, wsypujemy tam kakao. Jeden pankejk będzie biały drugi czarny :D. Smażymy z obu stron i tyle. Słodzić nie słodzimy, polecam zjeść z jakimś słodkim dżemem, albo ze śmietaną bitą i czekoladą (choć mnie taka opcja już przerasta na szczęście, ale pewnie dałoby radę!).
Do kuchni!!!!!
Dosia.